×

Belgrad, kilka praktycznych wskazówek


 Do Belgradu dotarłyśmy samolotem LOT-u.  Warto polować na promocje, nam udało się kupić bilety w dwie strony za ok. 390zł. W zasadzie LOTem najłatwiej i najtaniej się tutaj dostać.
 I tu mała dygresja,może nie są to najtańsze bilety w porównaniu z biletami za kilkadziesiąt złotych do innych destynacji. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że musiałyśmy zabrać ze sobą wózek dla Lucy, musiałam również spakować w jeden plecak nas obie (w bagażu podręcznym np. WizzAir nie dałabym rady zmieścić wszystkich potrzebnych gadżetów), jak również w tanich liniach konieczne jest wykupowania miejsca przy podróży z dzieckiem, koszty "taniego" biletu znacząco się podnoszą. Dodatkowo niewątpliwie kredki od stewardessy i dyplom dzielnego podróżnika, który Luśka dostała w trakcie lotu, pomogły znieść turbulencje i niezbyt przyjemne lądowanie w Belgradzie i pomagają zachować miłe wspomnienia o lotach samolotem.

 Na lotnisku Nikola Tesla w Belgradzie ma dla mnie jedną podstawową zaletę, kącik zabaw dla dzieci jest tuż obok wielkiego okna wychodzącego na pas startowy. Harpagan może jednocześnie się bawić i zmęczyć przed lotem, a jednocześnie oglądać ukochane samoloty.

Jeśli wylatujecie z lotniska Nikola Tesla pamiętajcie, że przejście przez bramki jest tuż przed wejściem do samolotu. Do tej pory możecie mieć wszelkie płyny w dużych butelkach jak np. bardzo potrzebna woda, bo nie wszędzie na lotnisku działa klimatyzacja.
A jeśli macie chwilę do odlotu i jeszcze dość sił to na lotnisku znajduje się Muzeum lotnictwa.


 Lotnisko od centrum miasta jest dosyć oddalone. Z lotniska jeżdżą autobusy miejski linii 72, bus linii A1 lub taksówki. Na samym lotnisku jest informacja turystyczna gdzie można dostać mapki z centrum miasta. Niestety pani w informacji nie była zbyt zainteresowana informowaniem turystów o czymkolwiek :)

Linia 72 ma bardzo krętą i długą trasę, ale można przy okazji pooglądać Belgrad w każdym możliwym wydaniu.  Z lotniska jeździ na pętlę Zeleny Venac w pobliżu dworca kolejowego. Jeśli będziecie jechać w drugą stronę pamiętać trzeba, że autobus na pętli jest tylko kilka minut i w zasadzie nie ma stałego punktu zatrzymywania się. Pętla jest duża, a autobusów od groma. Niestety liczy się refleks i trochę szczęścia. Cena biletu zależy od miejsca zakupu, o tym za chwilę.

Taksówka z lotniska to najwygodniejsza opcja jeśli nie macie noclegu w ścisłym centrum. Przynajmniej będzie chwila na zapoznanie się i ogarnięcie belgradzkiego chaosu. W hali przylotów jest stoisko taksówek, gdzie możecie podać adres pod który chcecie jechać i od razu ustalacie cenę przewozu. Nas wyniosło to 1800dinarów (ok. 60zł).

Bus linii A1 (shuttle bus) jeździ co 20 minut, trasą krótszą niż miejski 72. Nie jechałyśmy nim w żadną stronę więc tak naprawdę ciężko ocenić. Bilety kosztują 300dinarów (ok. 10zł). Dojeżdża w pobliże Hotelu Moskwa.


Komunikacja miejska w Belgradzie jest bardzo rozwinięta, ale jednocześnie bardzo zagmatwana na pierwszy rzut oka. Są tu autobusy, trolejbusy i tramwaje, ponoć w niedalekiej przyszłości ma być też metro. Niestety na większości przystanków nie ma rozkładów jazdy, mapek schematycznych linii też nie uświadczysz, a w samych autobusach nie ma listy przystanków. Na początku można się nieco pogubić, nam potrzeba było pół dnia na ogarnięcie się i zapoznanie z tym galimatiasem.
Cena biletów zależy od miejsca gdzie je kupujemy. Bilety kupione u kierowcy kosztują 150 dinarów. Bilet kupiony w kiosku będzie was kosztował 90dinarów, ale najpierw trzeba kupić plastikową kartę na, której będzie ten bilet zakodowany. Na jednej karcie można zakodować kilka biletów. Po każdym wejściu do autobusu trzeba kliknąć kartą w czytnik kasownika (napisy można przestawić na język angielski). Taki bilet starczy na 90 minut jazdy i tu uwaga....możemy się przesiadać dowolną ilość razy byle ostatni odcinek drogi zaczął się w trakcie trwania tych 90 minut.
Co do jazdy dzieci komunikacją to przyznam szczerze, że nie wiem do jakiego wieku jeżdżą bezpłatnie. Próbowałyśmy porozumieć się w tej kwestii z kioskarką albo kierowcą autobusu, ale się poddałyśmy. Dla 2-letniej Lucy nie kupowałyśmy biletu. Kontrolę się zdarzają w autobusach i wcale nie są to mężczyźni jeżdżący w grupach jak u nas. Niepozorna pani w średnim wieku też Cię może skontrolować.

Większość atrakcji turystycznych jest zasięgu nóg i wystarczy dłuższy lub krótszy spacer żeby je obejść. Pamiętajcie jednak, że temperatury (szczególnie w wakacje) są wyższe niż u nas, a różnice wysokości mogą was pokonać. Belgrad składa się z ogromnej ilości górek i dołków. 

Noclegi w Belgradzie możecie wybierać w przeróżnych miejscach. Są liczne hostele, hotele a także kwatery prywatne. My wybrałyśmy wynajem mieszkania z wszelkimi wygodami i świetnym pomocnym właścicielem, kilka przystanków od centrum. Rezerwowany na 2 miesiące przed wyjazdem kosztował nas 65 euro za 3 osoby i 3 noce.  Bardzo polecam Apartament Orange.  

 Jedzenie w Serbii to raj dla wszystkich foodies. Pełno pysznych warzyw, serów, grillowanych mięs. Dodatkowo praktycznie w każdej knajpie do której weszłyśmy dostawałyśmy z Lucy same pyszności (z Lucy bo Ula przechodziła akurat detoks warzywny dr Dąbrowskiej i żywiła się marchewką-szalona).
Polecam spróbować wszelkie buły z piekarni rozsianych po całym mieście (poznacie je po napisie Pekara), szopską sałatę, oraz grillowane klasyki jak cevapy czy plejscavica. Lody, szczególnie owocowe, są podstawowym deserem w upalne dni.
Z naszych rekomendacji polecam restaurację na barce na Sawie Viva Splav (Tadeuša Košćuška bb SC 25). Mają tam rewelacyjną zupę rybną (chociaż w swojej znalazłam ość) oraz sałatkę szopską.
W restauracji Savanova (Savsko šetalište bb) mają przepyszne lody.

 Organizacja turystyczna w Belgradzie organizuje podobno rejsy turystyczne po Sawie i Dunaju. Mają nawet swoją stronę internetową, czytałam relacje na kilku blogach. Niestety chyba coś z nami nie tak, albo też nie do końca zależy im na turystach, bo trzy dni czaiłyśmy się na ten rejs. Znalazłyśmy nawet miejsce na nabrzeżu, skąd podobno startują rejsy i niestety statku ni widu ni słychu. Raz go widziałyśmy nawet jak pływał gdy jadłyśmy obiad w knajpie. Niestety po kolejnym spacerze bulwarem nad Sawą poddałyśmy się i odpuściłyśmy temat rejsu.

  Dla małych miłośników Maszy i Niedźwiedzia Belgrad będzie rajem. Gorzej z portfelem ich rodziców. Co kilka kroków możecie natknąć się na budki z popcornem w pudełku z ulubieńcami. Baloniki w strategicznych punktach miasta też mogą was nieco zubożyć (chociaż i tak są zdecydowanie tańsze niż np. w warszawskim ZOO). Dodatkowo księgarnie mają szeroki wybór książeczek z Maszką. A już hitem jest u nas magnes na lodówkę z Belgradu oczywiście z Maszą i Niedźwiedziem. Lucy sama go wypatrzyła i wybrała.


Z informacji ważnych spróbujcie się nie pogubić w tych grubych tysiącach.
1zł=ok. 30 dinarów serbskich
Starajcie się mówić stanowczym głosem nawet jeśli traficie na sprzedawcę nie znającego angielskiego czy innego języka poza serbskim. My niestety ze 2 razy dałyśmy się oszukać przez wygląd i zachowanie sierot. 


4 komentarze:

  1. Komunikacja miejsca faktycznie wydaje się strasznie trudna do zrozumienia, na pewno bym się 100 razy zgubiła. :D Co polecacie zobaczyć w Belgradzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. komunikacja na pierwszy rzut oka jest diabelska, ale po krótkim czasie na pewno można się w niej rozeznać.
      Do zobaczenia obowiązkowo jest twierdza Kalemegdan, całe śródmieście, zbombardowane przez Nato Ministerstwo Obrony Narodowej. Polecam też spacer bulwarami nad Sawą i po dzielnicy Skadarlija. Ja sama żałuję że nie zdążyłyśmy zobaczyć dzielnic po drugiej stronie rzeki, bo ponoć również są ciekawe.
      Po więcej inspiracji do zwiedzana zapraszam do poprzedniego posta z naszymi wrażeniami z Belgradu http://www.kuchniapysznosciowa.pl/2017/07/belgrad-krotki-city-break-z-dzieckiem.html

      Usuń
  2. Świetnie, że dajesz tyle praktycznych cennych wskazówek. Wprawdzie nie sądzę, bym miała w najbliższym czasie się tam wybrać - ale na pewno wielu czytelników z nich chętnie skorzysta :) Mnie najbardziej kusi ta kulinarna strona Belgradu - narobiłaś mi niezłego apetytu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdy nie mów nigdy :) Bałkany to bardzo ciekawy kierunek podróży. Każdy znajdzie coś ciekawego dla siebie, a jedzenie jest fenomenalne. Szczerze mówiąc byłam tam już kilka razy i za każdym razem głównym wabikiem była właśnie perspektywa codziennej uczty :)

      Usuń

Copyright © 2016 Kuchnia Pysznościowa- blog kulinarny , Blogger