×

Magia świąt w domu wariatów

Chciałam, żeby święta były pięknie i magiczne jak w reklamie Tymbarka albo Biedronki. Chociaż nie łudzę się, że moje dziecko mi ulepi samodzielnie pierogi. Pierwsze święta w trójkę, w naszym nowym mieszkaniu. Mamy więcej miejsca niż w kawalerce Miśka, to wreszcie będzie choinka z prawdziwego zdarzenia i  ozdób pierdylion, pierniczki się będą piekły dzień i noc rozsiewając cudny zapach, a za oknem spadnie śnieg i Mikołaj wejdzie przez komin (nic to że komina u nas brak). Ma być pięknie i już. 
No to było. Miśko oznajmił, że musi wyjechać, ale będzie mnie wspierał psychicznie. I co się martwię, w końcu ma wrócić na całe 3 dni przed Wigilią, a to i tak lepiej niż rok temu (wtedy wrócił w Wigilię rano). 
Choinka ubrana już w połowie miesiąca, żeby i tata mógł obserwować reakcję Luśki na takie cudo. Takie cudo jest ulubionym placem zabaw naszej kocurzycy. Zabawy oczywiście najlepsze są o 5 nad ranem. Zołza jedna ściąga po kolei wszystkie bombki (Nobel dla tego kto wymyślił ładne plastikowe ozdoby co się nie tłuką), a potem przynosi do sypialni i gra w kociego hokeja pod łóżkiem. Jak tak nimi naparza i hałasuje to się budzi Luśka, która i tak jest ostatnio wściekła bo zęby kolejne się wyrzynają. Kilka bluzgów rzucone w przestrzeń nie pomaga niestety polubić pobudek o takiej godzinie. 
Potem robi się jeszcze zabawniej. Lucynda życzy sobie spożywać posiłki w pobliżu choinki, bo taką magię świąt odczuwa.  A jak choinka jest na wyciągnięcie łapek to uczepia się jakiejś gałązki i szarpie nią ile sił. Sił wbrew pozorom ma całkiem sporo, więc jak deszcz spadają kolejne bombki (te które ocalały z kociego pogromu) i igły. Kupiliśmy jodłę, bo ponoć miało się z niej tak nie sypać jak ze świerków. Widać nasza jest słaba psychicznie bo się z niej sypie na potęgę. Więc perfekcyjna Matka Polka po każdym posiłku łapie za odkurzacz i sprząta to pobojowisko.
A później idziemy na spacer, a raczej na zakupy. Wszystko przez to, że luby za późno ogarnął jakie prezenty możemy nabyć dla jego familii. Na zakupy internetowe jest już za późno, więc trzeba tradycyjnie, w tłumie oszalałym i słuchając "Last Christmas". Bardzo magicznie się wtedy czuję, ale przecież ja mam URLOP macierzyński, więc mam czas na zabawy sklepowe i stanie w kilometrowych kolejkach. 
Wieczorem jeszcze tylko mi zostało ponownie posprzątać igły obsypane z choinki, zawiesić na powrót bombki które kot ściągnie rano, uśpić bobasa, upiec stertę ciast dla brata, szwagra, koleżanki i innych krewnych i znajomych którzy o nie prosili i jeszcze kilka innych niezbędnych czynności. Hop-siup i już. Dziękuję, jeszcze dziś nie usiadłam a jest 3 w nocy. Szybko szybko, do łóżka spać, bo o 5 znowu się zacznie.
Może jak się święta skończą to kiedyś się wyśpię i poczuję magię. 
To mówiłem ja. Jarząbek :)

3 komentarze:

  1. Wow... jaką masz ładną gwiazdeczkę na choince.
    Czyżbyś od mamusi dostała czy może sama je produkujesz??
    Renata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie, że mamusia produkuje...od czegoś w końcu są mamusie na tym świecie :)

      Usuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Kuchnia Pysznościowa- blog kulinarny , Blogger